Siostra Tadeusza - Misjonarka z Kamerunu
Kamerun – piekło na Ziemi
=
–
Dziewczynki już od 14 roku życia dorabiają sobie na jedzenie i na szkołę prostytucją, a chłopcy kradną lub szukają „petit job”, czyli pracy dorywczej – mówi siostra Tadeusza, polska misjonarka Zgromadzenia Sióstr św. Dominika w Kamerunie.Co kraj, to obyczaj…
Kamerun leży w środkowej Afryce, niedaleko równika. Karygodne zwyczaje tamtejszej ludności wydają się być nie do pogodzenia ze światopoglądem społeczeństw cywilizacji Zachodu. Jednym słowem miasta i wsie to istna Sodoma i Gomora. Z tym jednak wyjątkiem, że za podejrzenie homoseksualizmu grożą tortury i 5 lat więzienia. Ponieważ śluby nie są zbyt popularne, partnerzy życiowi zmieniają się wielokrotnie. Mało kto chce wychowywać poczęte przez siebie potomstwo. Skutkuje to tym, iż duża część dzieci nie chodzi do szkoły, a analfabetyzm sięga w Kamerunie blisko 44%. To jednak nie wszystko…
=
„To, co czyni się dzieciom, one uczynią społeczeństwu”.
– Małżeństwa należą tu do rzadkości – mówi siostra Tadeusza, której świeckie nazwisko to
Helena Frackiewicz. – Na około 6 tysięcy wiernych mamy tu zaledwie dwadzieścia kilka małżeństw. Cała reszta żyje tak, jak ich przodkowie: bez żadnego ślubu, często nawet tutejszego, tradycyjnego – kontynuuje misjonarka. Niejednokrotnie dzieci zostają sierotami lub półsierotami, gdyż rodzice uciekają od odpowiedzialności i tworzą nowe związki. Z chwili na chwilę jedne „małżeństwa” się kończą, kolejne znów zaczynają. Ponadto, jak mówi misjonarka: „na porządku dziennym jest wielożeństwo”. W wyniku powszechnej poligamii, sytuacja najmłodszych w społeczeństwie jest tragiczna. – W Kamerunie spotkać można wiele rodzin, w których samotna matka wychowuje po 11-12 dzieci, często po 3-4 ojcach – mówi siostra Tadeusza i dodaje: „ci ostatni nie mają zamiaru wychowywać swoich pociech. Ograniczają się zazwyczaj do ich poczęcia”.=
„Tylko biedak może pojąć wstydliwość biedy, gorszą od hańby grzesznika”
Dzieci zazwyczaj nie mają możliwości kształcenia się, bo rodzice nie zarabiają wystarczająco dużo pieniędzy, by pokryć koszty nauki. Większość nastolatków chce się uczyć i ma świadomość, że bez w
ykształcenia ich przyszłość będzie bardzo ciężka. Aby zarobić na opłaty za szkołę i jedzenie dla rodziny, już 14-letnie dziewczynki oddają się prostytucji. Co na to ich rodzina? Siostra Tadeusza mówi ze smutkiem: „Cały system działa oddolnie i niestety bardzo skutecznie. Często to właśnie krewni wysyłają młode dziewczęta na ulicę, by zarabiały w ten sposób na chleb, bo to łatwe i szybkie”. Po chwili dodaje: „kiedy budowano u nas drogę finansowaną ze środków Unii Europejskiej, zjechało się tu wielu robotników z okolicznych wsi. Dziewczyny, przy dużym popycie, mogły na jednej usłudze zarobić aż 1000 franków i mydło”. W większych miastach, takich jak Bertoua czy Ngaiundere, sytuacja jest jeszcze bardziej wyrazista – „istnieją tam całe ulice zamieszkałe przez prostytutki. Gdy przechodzą tamtędy mężczyźni, dziewczyny krzyczą i zapraszają ich do siebie”.Żadna praca nie hańbi? – Nie słyszałam o żadnym domu publicznym czy o alfonsach. Prostytutki pracują tu na własna rękę – opowiada Helena. – Byłam mocno wstrząśnięta, gdy znajomy katecheta opowiadał, że na wstydliwej pracy dziewcząt często zarabiają ich ojcowie – dodaje. A ci z mężczyzn, którzy mają po kilka żon i wiele córek, mają szansę na spory zarobek. Jak mówi Helena: „Rodzinnych alfonsów jest coraz więcej. Kilka dni temu moja podopieczna, ucząca się w 3 klasie liceum, skarżyła się na swojego brata ciotecznego, który wprost zapytał, kiedy zacznie zarabiać jako prostytutka, bo utrzymanie jej sporo kosztuje”. Dziewczyna, o której mowa, nie ma dużego wyboru – jej matka nie żyje a ojciec jest nieznany. Została w ten sposób skazana na łaskę kuzyna… Mimo, że
zdarzają się kobiety dbające o swoją godność, w Kamerunie niemalże w ogóle nie ma możliwości być niezamężną i bezdzietną. Siostra Tadeusza wyjaśnia: „samotna kobieta należy tu do wszystkich i każdy może ją mieć. Gdy okoliczni mężczyźni wiedzą, że któraś z panien nie ma ani ojca, ani brata, ani też męża, napadają ją i gwałcą kiedy tylko chcą”.Zobaczyć i zapomnieć
– Turyści odwiedzający ten kraj i widzący dantejskie sceny Kamerunu starają się jak najszybciej wyrzucić je z pamięci – mówi misjonarka. W końcu przyjechali podziwiać safari i dziką Afrykę, nie zaś zamartwiać się sytuacją dzieci w tak odległym dla nich państwie. Bieda i brak podstawowych środków do życia to nienajlepszy temat na przemyślenia w trakcie urlopu. Ale gdyby choć co dziesiąty z nich rozważył powakacyjną pomoc dla tamtejszej młodzieży, sytuacja w Kamerunie wyglądałaby zupełnie inaczej. Tym bardziej, że w przeliczeniu na złotówki, szkoła podstawowa kosztuje jedynie 400 PLN rocznie, a państwowe liceum 775 PLN. W tej cenie zawarte są już obowiązkowe mundurki, podręczniki oraz zeszyty.
=
– Wystarczy odłożyć 30-40 złotych miesięcznie, by opłacić kameruńskiemu dziecku cały rok nauki – mówi siostra Tadeusza. Ona sama utrzymuje 24 studentów i wciąż przyjmuje nowych. Promuje przy tym „adopcję serca”, bo tak nazwała pomoc finansową na odległość. By wziąć udział w tej akcji, można skontaktować się z siostrą Tadeuszą pod adresem:helenafrackiewicz@gmail.com. Będziemy mogli nie tylko wybrać dziecko, któremu mamy pomóc, ale i otrzymywać regularne wiadomości o postępach w nauce naszej „adoptowanej” pociechy. Tak niewielki dar z naszej strony może przyczynić się do całkowitej zmiany losu młodego Kameruńczyka. To, co dla nas jest rezygnacją z jednego wyjścia do restauracji McDonald’s, dla innych oznacza wyzwolenie od miesięcznej, haniebnej „pracy”. Pamiętajmy, że to właśnie chęć dzielenia się z innymi jest uwieńczeniem naszego człowieczeństwa.